Zamknij

Tatowisko, czyli obóz i czas ojców z dziećmi. Godna zauważenia inicjatywa z Biłgoraja. Na czym polega i co jest jej siłą?

07:56, 03.08.2022 bilgoraj.com.pl Aktualizacja: 15:52, 04.08.2022
Skomentuj
reo

Tegoroczna edycja obozu dzieci ze swymi ojcami odbyła się w dniach 28 - 31 lipca 2022 roku, w Ośrodku Wypoczynkowym „Leśna Ryba” w Jedlance Starej na Pojezierzu Łęczyńsko - Włodawskim. Wydarzenie odbyło się już po raz szósty.

Tym razem bazą obozu był ośrodek wypoczynkowyLeśna Ryba” w Jedlance Starej na Pojezierzu Łęczyńsko - Włodawskim. -To stąd wyjeżdżaliśmy na rowerowe wycieczki, by razem z dziećmi podziwiać piękno tego terenu, tu mieliśmy piękną plażę przy pobliskim jeziorze gdzie bawiliśmy się razem z naszymi pociechami i na terenie tego ośrodka odbywało się wiele przygotowanych dla dzieci atrakcji - mówi Jarosław Świtała - rzecznik Stowarzyszenia „Tatowisko".

Najważniejszy jednak było to, że ojcowie spędziliśmy wspólne 4 dni z dziećmi.

Nie tylko organizowali im czas, żeby był wypełniony ciekawymi zadaniami, ale też przeżywaliśmy z nimi ich radości i zmartwienia, słuchaliśmy ich pełnych ekscytacji relacji z zawodów i konkursów, jak i pocieszali w chwilach smutku.

-Mieliśmy okazję wziąć na siebie te wszystkie obowiązki, a także emocje dzieci, które zwykle, w codziennym życiu biorą na siebie mamy. Dzięki temu, tym bardziej doceniamy nasze żony i partnerki - dodaje Świtała.

-Zawsze będę powtarzał, że najważniejsze co możemy dać naszym dzieciom to czas. W codziennym zabieganiu, pracy, życiu w pośpiechu zapominamy o tym, że dzieciństwo naszych dzieci szybko ucieka i nigdy nie wróci. Zatrzymajmy się chociaż na chwilę, każdego dnia, dajmy im siebie bez patrzenia w telefon, telewizor czy komputer - tylko Ty i Twoje dziecko. Wspólny czas to najlepsza inwestycja w budowanie więzi i pozytywnych relacji z naszymi dziećmi - zauważa Sebastian Cybulski, pomysłodawca projektu i Stowarzyszenia „Tatowisko”.

Atrakcje na "Tatowisku"

Czas obozu był wypełniony przygotowanymi wcześniej zadaniami. Była codzienna poranna gimnastyka przy muzyce na świeżym powietrzu; odbyła się rodzinna olimpiada sportowa z wieloma konkurencjami, taki jak bieg z przeszkodami, bieg z jajkiem na łyżce, wyścig w workach czy przeciąganie liny.

Wieczorami otwierało się kino letnie pod gwiazdami, gdzie wyświetlane były filmy animowane, a w tym czasie tatusiowie zajmowali się masową produkcję gofrów na 6 gofrownic dla swoich pociech; odbyła się wycieczka rowerowa by wszyscy uczestnicy mogli zobaczyć trochę Pojezierza Łęczyńsko - Włodawskiego, spędziliśmy także czas w Osadzie Indiańskiej gdzie dzieci uczyły się indiańskich tańców, robiły opaski z piórem, uczyły się rozpalać ogień przy pomocy chubki i patyka oraz krzesiwa.

Odbyła się także walka na bezpieczne łuki oraz olimpiada indiańska gdzie były takie konkurencje jak rzut kaloszem, jazda we troje na nartach po trawie i inne równie trudne konkurencje; odbył się również konkurs rysunkowy, na którym dzieci malowały swoje wymarzone zwierzę. Natomiast ostatni wieczór zakończył się dziecięcą dyskoteką. -To wszystko co robimy na naszych obozach razem z dziećmi będzie procentowało w budowaniu ich relacji ze swoimi dziećmi w przyszłości - przyznaje Cybulski.

Na koniec każdego dnia wszystkie dzieci dostawały symboliczne nagrody lub medale za aktywne uczestnictwo w konkursach danego dnia. Te nagrody w pełni dzieciom się należały bo niektóre zadania okupione zostały łzami, żalem, a czasem tez bólem u niektórych dzieci.

-Na „Tatowisku” zawiązały się przyjaźnie zarówno pomiędzy dziećmi jak i ojcami, ale czas szybko minął i w niedzielę wszyscy szczęśliwi wrócili do domu. Jednak każdy zadeklarował powrót za rok - przyznaje Jarosław Świtała.

Po raz pierwszy na Tatowisko pojechał pan Paweł. -Coś gdzieś o tym słyszałem, ale nigdy mnie to specjalnie nie zastanawiało gdzie? kto? w jakim celu?. Tak było do tego roku kiedy to najlepsza przyjaciółka mojej córki z „zerówki” pochwaliła się, że już drugi raz jedzie na taki obóz. Co jak co, ale dla dzieci jesteśmy w stanie zrobić wiele i tak oto bez większego wysiłku udało mi się dostać na listę wybrańców. Nie będę ukrywał, że nie widziałem w tym nic pociągającego i im bliżej wyjazdu tym mniej chęci miałem by tam pojechać. Nawet wcześniej otrzymany e-mailem plan jak i regulamin „Tatowiska” nie zrobiły na mnie wrażenia - wyznaje.

Podkreśla, że szybko zmienił zdanie. -Zebranie na stacji paliw pod Biłgorajem, zajeżdżamy i już widzę twarze osób, które gdzieś tam w Biłgoraju widuję. Szybkie zapoznanie, okazuje się, że kilka osób znam, jeszcze szybsze pamiątkowe zdjęcie i w drogę. Po 1,5 godziny dojeżdżamy na miejsce. Rozlokowanie się po domkach, córka nawiązuje nowe znajomości, a ja powoli zaczynam "TO" czuć. Cisza, spokój – tylko dziecko i ja na kilka dni sami dla siebie - podkreśla.

Jak się nad tym zastanowić to ciekawe że grupa świetnych ludzi bez wsparcia władz czy jakiegokolwiek sponsoringu jest w stanie zorganizować tak świetnie funkcjonujący obóz dla dzieci.

-Obóz na którym jesteśmy nie tylko tatusiami ale i wujkami. Gdzie dzielimy się pracą ale i odpowiedzialnością i nie kosztuje to miliony. Więc tak decyzja zapadła w przyszłym roku znowu jadę, jedziemy! Dla mnie z tą tylko różnicą, że nie będę już uczestnikiem, a zechcę stać się jednym z trybików napędzających to przedsięwzięcie. Jakby któryś z ojców zastanawiał się czy warto? Tak zdecydowanie! Warto - zapewnia pan Paweł.

Projekt Tatowisko i założone Stowarzyszenie o takiej samej nazwie chce promować w każdy możliwy sposób świadome ojcostwo, budowanie dobrych relacji z dziećmi, ale też naprawianie więzi utraconych umacnianie i wzmacnianie ich, tak by mogły czuły się bezpieczne przy nas i chciały wraca do tych chwil wspólnie spędzonych razem z nami.

(bilgoraj.com.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

anka ankaanka anka

1 3

Niby ok. Ale kiedy ktoś się pochyli nad losem samotnego rodzica, szczególnie rodzica z jednym dzieckiem, którym PiS źle mówi i któremu chwilę temu zabrał możliwość wspólnego rozliczania się z dzieckiem. To hańba jak traktowani są samotni rodzice. Jeśli pracują kosztem czasu z dzieckiem, a przecież innego wyjścia nie mają, to oczywiście żadna pomoc systemowa mu nie przysługuje. Jak już zapracuje na tyle, by np. mieć ochotę z dzieckiem gdzieś się wybrać, to dziecko traktowane jest jak dorosły i tutaj znowu podwojone koszty. Zupełny brak szacunku. 07:50, 04.08.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

WróbelWróbel

2 2

to było się przy mężu trzymać a nie na boki latała 11:17, 04.08.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%