Pamiętacie jeszcze czasy, gdy można było kupić przyzwoite auto za kilka tysięcy? No dobrze, może nie wszyscy - ale faktem jest, że dzisiaj nawet za używane samochody płacimy cokoła.
Właśnie dlatego warto nauczyć się negocjować. Nie mówię tutaj o wielkich sztuczkach - po prostu o tym, jak nie dać się oskubać i może przy okazji zaoszczędzić trochę pieniędzy. Zresztą, kto z was nie słyszał historii kolegi, który "wynegocjował pięć tysięcy rabatu"? Czasem to prawda, czasem przesada - ale jedno jest pewne: bez próby nie ma nagród. Większość sprzedających liczy się z tym, że będziecie chcieli potargować.
Tutaj nie ma żartów. Jeśli chcesz negocjować cenę używanego samochodu, musisz wiedzieć, o czym mówisz. To znaczy - sprawdź dokładnie, ile kosztują podobne auta. Wejdź na OLX, Otomoto, może jeszcze kilka innych portali. Poświęć na to wieczór, może dwa.
Znajdziesz tam masę ofert - czasem identyczny model, rok produkcji, podobny przebieg. I co się okazuje? Różnica w cenach potrafi być spora. To właśnie twoja broń w negocjacjach. Jak dealer powie ci, że jego cena jest najlepsza na rynku, a ty wiesz, że dwa kilometry dalej podobne auto kosztuje o trzy tysiące mniej - masz argumenty.
Ustal też swój budżet. Nie ten "w przybliżeniu", tylko konkretną kwotę. Powiedzmy 25 tysięcy - to znaczy maksymalnie 25 tysięcy, nie 27, bo "jakoś się znajdzie". W ferworze negocjacji łatwo się zagalopować, a potem przez pół roku jeść chleb z margaryną.
Sprawdzenie numeru VIN to nie fanaberia - to podstawa. Dzisiaj można to zrobić przez internet, kosztuje niewiele, a czasem odkryje rzeczy, o których sprzedawca "zapomniał" wspomnieć. Wypadek, kilku właścicieli więcej niż deklarował, może nawet pochodzenie z zagranicy.
Nie żebym mówił, że każdy sprzedający kłamie - ale ludzie mają tendencję do... upiększania rzeczywistości. "Drobna stłuczka" potrafi okazać się czołowym zderzeniem. "Jeden właściciel" - no, może jeden prywatny, ale wcześniej był w komisie, gdzie jeździło nim pięciu sprzedawców.
Na blogu o motoryzacji znajdziecie więcej porad o tym, na co zwracać uwagę przy sprawdzaniu historii pojazdu. Tam naprawdę można znaleźć kilka ciekawych informacji.
Każde używane auto ma jakieś defekty. To normalne - po kilku latach eksploatacji trudno, żeby wszystko było idealne. Wasza rola polega na tym, żeby te wady znaleźć i... no właśnie, wykorzystać je mądrze.
Odbarwiona farba na masce? Może trzeba będzie pomalować za tysiąc złotych. Zużyte opony? Kolejne półtora tysiąca. Nie działa klimatyzacja? Tu już może być drożej. To wszystko to argumenty w negocjacjach ceny samochodu. Ale - i to ważne - nie róbcie z tego spektaklu. Spokojnie wskażcie na problem, oszacujcie koszty naprawy i zaproponujcie odpowiednią obniżkę.
Czasem sprzedawca sam przyzna: "Tak, wiem o tym, dlatego cena jest już niższa". No to trudno, szukacie dalej. Ale często okazuje się, że po prostu nie pomyślał o pewnych rzeczach albo liczył na to, że kupujący ich nie zauważy.
Dealerzy to zawodowcy. Sprzedają samochody na co dzień, znają każdy trik, każdy argument, który możecie przedstawić. Ale to nie znaczy, że jesteście bez szans. Po prostu musicie być dobrze przygotowani.
Nie rozpoczynajcie od razu od targowania. Najpierw pokażcie, że jesteście poważnymi klientami - zadawajcie pytania o historię auta, serwis, gwarancję. Dajcie do zrozumienia, że znacie się na rzeczy. Wtedy dealer zacznie was traktować poważnie, a nie jak łatwych klientów do oskubania.
Kiedy już przejdziecie do negocjacji ceny, używajcie konkretnych argumentów. "Podobny samochód widziałem za 23 tysiące" - i pokażcie ogłoszenie na telefonie. "W tym aucie trzeba wymienić klocki, to koszt 400 złotych" - i wskazujcie na konkretny problem. Dealer widzi wtedy, że robiliście homework i trudniej będzie was zbić z tropu.
Z prywatnymi sprzedającymi rozmawia się zupełnie inaczej. To często ludzie, którzy sprzedają swoje jedyne auto, może rodzinnego golfa, którym jeździli pięć lat. Mają do niego stosunek emocjonalny - "przecież go nie bite, zawsze w garażu stał, żona nim tylko do sklepu jeździła".
Tu trzeba być delikatnym. Nie ma sensu mówić, że auto to złom - bo po pierwsze to nieprawda, a po drugie sprzedający się obrazi i koniec negocjacji. Lepiej skupić się na faktach: "Widzę, że trzeba będzie wymienić opony, to koszt około 1500 złotych. Może moglibyśmy to uwzględnić w cenie?"
Często prywatni sprzedający mają większą elastyczność niż dealerzy. Nie mają narzuconej polityki cenowej, nie muszą się rozliczać z szefa. Jeśli im się spodobacie, jeśli zobaczą, że będziecie dbać o auto - potrafią zejść z ceny więcej niż początkowo planowali.
Skutecznie negocjować cenę samochodu to nie tylko targować się o podstawową kwotę. Czasem warto pomyśleć szerzej. Może sprzedawca nie chce zejść z ceny, ale dorzuci zimowe opony? Albo przedłuży gwarancję? A może pokryje koszty przerejestrowania?
To wszystko ma swoją wartość. Komplet opon zimowych to spokojnie 2-3 tysiące złotych. Przedłużona gwarancja też może być warta kilka tysięcy. Przerejestrowanie samochodu to kolejne kilkaset złotych. Jak to wszystko zsumujecie, może okazać się, że wynegocjowaliście więcej niż myśleliście.
W przypadku dealerów można też negocjować warunki finansowania. Może nie zejdą z ceny, ale zaproponują korzystniejszy kredyt? Albo lepsze warunki rozliczenia waszego starego auta? Zresztą, jeśli myślicie o sprzedaży obecnego samochodu, warto sprawdzić oferty firm zajmujących się skupem aut - czasem to wygodniejsze niż szukanie kupca na własną rękę.
Najtrudniejszy moment w negocjacjach? Kiedy trzeba zdecydować, czy kupować, czy odejść. Bo z jednej strony nie chcecie przepuścić dobrej okazji, z drugiej - nie chcecie przepłacić.
Moja rada? Ustalcie sobie z góry maksymalną cenę i trzymajcie się jej. Jeśli sprzedający nie chce zejść do tej kwoty, po prostu odchodźcie. Brzmi brutalnie, ale to działa. Często wtedy sprzedawca nagle "przypomina sobie", że jednak może zejść jeszcze trochę z ceny.
A jeśli nie? No to trudno. Lepiej poszukać dalej niż kupić za dużo. Samochodów na rynku jest mnóstwo, a pieniądze można wydać tylko raz. Nie dajcie się naciągnąć na "ostatnią szansę" czy "tylko dzisiaj taka cena". To klasyczne triki sprzedażowe.
Negocjacje ceny samochodu używanego to nie czarna magia. To po prostu kwestia przygotowania, cierpliwości i odrobiny tupetu. Nie wszyscy z was zostaną mistrzami targowania, ale każdy może nauczyć się podstaw.
Pamiętajcie - najgorsze, co może się stać, to że powiedzą "nie". A najlepsze? Zaoszczędzicie kilka tysięcy złotych. Warto spróbować, prawda?
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu bilgoraj.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Budżet obywatelski. Zakończył się etap zgłaszania zadań
Kładki,przejścia i ewentualnie bazarek. Reszta w ogóle nie powinna być brana pod uwagę. Należałoby by dodać do tego doświetlenie przejść dla pieszych na ulicy Tadeusza Kościuszki.
1
10:07, 2025-08-06
Budżet obywatelski. Zakończył się etap zgłaszania zadań
Tylko sygnalizacja przy RCEZ k. Zusu. Na przerwie nie można przejechać. Zator bywa aż po obecną sygnalizację świetlną. Żadnych bazarków.👍
tak zaglosuję
09:51, 2025-08-06
Budżet obywatelski. Zakończył się etap zgłaszania zadań
Bazarek warzywny bardzo potrzebny, kładki również, telebim by się przydał , a inne wnioski : najmniej potrzebny dot. nauki jazdy , to bez sensu, bezpiecznej jazdy należy uczyć na kursach prawa jazdy bez potrzeby dodatkowo wydawania kasy z budżetu miasta.
Z Biłgoraja
07:55, 2025-08-06
Zapraszamy na otwarty trening i spotkanie z drużyną HC
"Zapraszamy wszystkich (...) przyjaciół klubu"? Przecież ta Galiczanka to nie jest zespół z Biłgoraja ! I ciekawe kogo wyrzucą z korzystania z sali na osirze żeby zrobić miejsce dla obcego nam klubu.
-
07:53, 2025-08-06
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz