2 lipca 1943 roku był najtragiczniejszym dniem w historii wsi Dereźnia. Doszło wówczas do całkowitego wysiedlenia wioski. Wieś ta, położona w gminie Biłgoraj, dzieliła się na trzy części: Dereźnia Majdańska, Dereźnia Solska i Dereźnia Zagrody. Akcja wysiedlenia odbywała się w ramach wielkiej operacji niemieckiej - Werwolf bądź Grossaktion, która polegała na całkowitym wysiedleniu Zamojszczyzny.
Wielki projekt hitlerowców polegał na tym, że część ziemi, która była położona na południe od lasu biłgorajskiego - miała dostać się w ręce Ukraińców, natomiast w innych miejscach - wyłącznie Volksdeutschów i Niemców z pochodzenia. Inaczej mówiąc – wysiedlenie odbywało się w taki sposób, że wyganiano stąd Polaków, którzy byli wysyłani do obozu koncentracyjnego na Majdanku i do robót w III Rzeszy, a na ich miejsca, do ich pustych, opuszczonych domów przybywali Niemcy.
W ramach tej akcji hitlerowcy zniszczyli kilkanaście wsi, zabili około 1 000 Polaków, wywieźli około 60 tys. mieszkańców. Natomiast w samym powiecie biłgorajskim, latem 1943 roku, wysiedlono około 30 tys. ludzi. W Majdanie Nowym, dawniej Księżpolskim, doszło do brutalnej pacyfikacji - zginęło 36 osób. Mieszkańcy Dereźni opowiadali, że widać było dymy z Majdanu.
Dereźnię, w przeciwieństwie do Majdanu Księżpolskiego, oszczędzono wyjątkowo. Był dzień 2 lipca 1943 roku, piątek, piękna pogoda. Mieszkańcy mając w pamięci, co spotkało ludzi w Majdanie, żyli w niewyobrażalnym strachu. Do wsi rankiem nagle przybyły niemieckie oddziały. Niemcy ulokowali się na placach (w Dereźni Majdańskiej u p. Różańskiego), w Dereźni Solskiej (na pastwisku u p. Wilczaka) i w Dereźni Zagrody, zwanym przez miejscowych tzw. Morgami (na placu u Małka). Niemcy otoczyli wieś. Jan Dzido (1935 - 2013), mając wówczas 8 lat, pamiętał, że żołnierze stali z karabinami za stodołami i pilnowali, by nikt nie uciekł ze wsi.
Akcja na wsi wyglądała w taki sposób, że wyższą rangą oficer niemiecki dopytywał o ważną osobę na wsi, która pełniła funkcję społeczną bądź miała autorytet (np. sołtys). Następnie polecił temu człowiekowi, by ten szedł po domach ogłaszając, że trzeba się zebrać na zbiórkę w wyznaczonym miejscu. Następnie niemieccy żołnierze chodzili po domach, sprawdzając, czy całe rodziny udawały się na plac. Niektórzy mieszkańcy postanowili się ukryć i jak opowiadał Jan Dzido, który ukrył się na szopie w słomie i stąd widział, jak po podwórzu chodzili niemieccy żołnierze z bronią, zaglądając do obory i stodoły. Znajdował się w niebezpieczeństwie, gdyż obawiał się, że Niemcy mogli spalić oborę.
Na placach Niemcy spisywali dane mieszkańców. Niestety, te dokumenty zaginęły bądź zostały zniszczone przed wyzwoleniem. Według Józefa Wróbla z Dereźni Zagrody, który miał wówczas 5 lat, sołtys wsi miał wyznaczać ludzi do wysiedlenia. Natomiast Ci, którzy zostali na wsi, mieli pracować dla Niemców. Pamiętał, że najpierw mieszkańcy spotkali się na działce u Małka, potem szli do Puszczy Solskiej a następnie samochodami do Zwierzyńca na dawną stację kolejową Biały Słup i koleją na Majdanek. Niemcy liczyli i spisywali mieszkańców. W momencie wysiedlenia, mieszkańcy Dereźni Majdańskiej łączyli się z mieszkańcami Dereźni Solskiej, a następnie z ludźmi z Dereźni Zagrody. Wszystko to przebiegało w spokojnej, ale pełnej strachu atmosferze. Akcja całkowicie zaskoczyła spokojną wieś. Mieszkańcy mieli zupełnie inne plany na dzień niż podróż w nieznane. Bolesław Kniaź (ur. 1930 w Bidaczowie Nowym) jako 13-latek przebywał na służbie u rodziny Tatarów, a konkretnie u ciotki w Dereźni Majdańskiej, jako pomoc w gospodarstwie. Tego dnia, w którym odbywało się wysiedlenie, ciotka Bolesława miała przygotowane ciasto na chleb i paliła w piecu chlebowym. W tym czasie do chałupy wszedł niemiecki żołnierz i rozkazał, żeby wszystko zostawić i udać się na plac, ale ciotka prosiła Niemca, że zaraz będzie piekła chleb, a piec chlebowy był już rozgrzany i gotowy do wypieku. Nagle Niemiec złapał wiaderko z wodą, które stało w chałupie i zalał piec wodą. Bolesław został zabrany przez Niemców, jednak tłumaczył im, że nie jest mieszkańcem Dereźni i przez przypadek znalazł się w tej akcji. Niemiec odpowiedział mu, że Bidaczów i tak będzie wysiedlony.
Mieszkańcy, młodzi, starzy, całe rodziny zebrały się w wyznaczonym miejscu w Dereźni Majdańskiej. Bolesław wspominał jeszcze, że każda rodzina, która przybywała na plac, podchodziła do stolika, przy którym siedział Niemiec i spisywał imiona i nazwiska. W momencie, kiedy działała się akcja, Agnieszka Dzido (1885 - 1948) z Dereźni Solskiej wraz z wnukiem Józefem z nieznanych powodów spieszyli się do rodziny Okoniów w Dereźni Majdańskiej, do córki Katarzyny. Wtedy szli Niemcy i zgarnęli ich po drodze, Stanisława Kruszewska z domu Wilczak (ur. 1935), pamięta ten dzień ze szczegółami.
Niemcy spędzili mieszkańców na jeden plac i Niemcy rozeszli się po mieszkaniach i każdego z domu wypędzali „Raus! Raus!”, spędzali ich nic nie mówiąc, to było niespodziewanie, nagle rano. Na plac przyjechał Niemiec motocyklem i zaczął mówić, żeby ludzie się nie martwili, żeby dzieci nie płakały, że oni (Niemcy) chcą tylko przesiedlić ludzi w dobre miejsce, jakieś lepsze miejsce, ale nie wszyscy rozumieli, że Niemcy tak nas chcą zmusić do pozostawienia całego majątku i obejścia i nas wypędzić. Kazali zabrać najważniejsze rzeczy, nawet drogocenne. No ale trzeba było pozostawić krowy, kury, świnie i pamiętam, jak ojciec otworzył drzwi, żeby kury, świnie, krowy wyszły na zewnątrz, bo nie było wiadomo co Niemcy chcą dalej zrobić. Ojciec, w obawie, że Niemcy mogą spalić oborę, zostawił wszystkie drzwi otworem. W domu, każdy spakował swoje rzeczy, najpotrzebniejsze rzeczy, ale nikt nie wiedział, co będzie dalej. Ludzie nie wiedzieli, na jaki czas opuszczą swoje domy. Rodzice przygotowali dla dzieci ubrania, buty (…). Niemcy powiedzieli na placu, że przewiozą w inne miejsce, ale żadnego samochodu nie było. Zbiórka była naprzeciwko naszego domu (pastwisko u Wilczaka). Gdy ludzie byli już zebrani na placu, to Niemcy jeszcze raz przeszukiwali domy, kominy, piece chlebowe, Niemcy bardzo skrupulatnie przeszukiwali strychy, piwnice. Potem wszystkich ludzi ustawiono na gościńcu czwórkami, szóstkami, dzieci szły z matkami i wszystkich pędzono na piechotę. Ludzie szli w środku, a Niemcy z przodu, tyłu i bokami. Wszystkich spędzono na plac kościelny w Puszczy Solskiej. Niemiec ogłosił, żeby ludzie czekali spokojnie i czekali na dalsze dyspozycje. Wieczorem Niemcy podjechali ciężarowymi samochodami z plandeką i do samochodów wpędzali ludzi ile się dało zmieścić. Nie brali pod uwagę, czy to były dzieci, czy to byli mężczyźni, czy chorzy (…). Transport z ludźmi udał się do Zwierzyńca (…).
Dereźnia została całkowicie wysiedlona. Nikogo nie oszczędzono, wszystkich zabrano bez względu na wiek. Ci, którzy zostali na wsi, chowali się w piecach, w studniach, w ziemiankach, na szopie. Niektórzy byli tamtego dnia w innym miejscu.
Mieszkańcy Dereźni Majdańskiej wyruszyli w kierunku Dereźni Solskiej i tam się łączyli z mieszkańcami tej części wsi, natomiast na Morgach dołączyli do nich pozostali ludzie. Kordonem szli piechotą do Puszczy Solskiej, gdzie zostali ulokowali na tzw. placu przykościelnym, który był otoczony drutem kolczastym. Stamtąd ludzie byli wożeni do Zwierzyńca, gdzie znajdował się obóz przejściowy. W tej ówczesnej wsi wysiedleńcy zostali wsadzeni do wagonów bydlęcych i w koszmarnych warunkach, bowiem podróż trwała ponad tydzień, dojechali do Majdanka. Tam odbywała się rekrutacja, mieszkańców dzielono na młodych, starszych, zdrowych i chorych. Z Majdanku przetransportowano wielu mieszkańców Dereźni do przymusowych robót w III Rzeszy, stąd wielu szczęśliwie powróciło. Mniej szczęścia mieli Ci, którzy przebywali w KL Lublin, w strasznych warunkach. Panowała bardzo wysoka śmiertelność, niewyobrażalne ilości wszy i pcheł oraz epidemie chorób jak czerwonka i tyfus. Z opowiadań mieszkańców wsi, miało na Majdanku umrzeć co najmniej kilkanaście dzieci.
Często mieszkańców na Majdanku przetrzymywano przez kilka tygodni, aż zostali wysłani do III Rzeszy, gdzie zostali aż do końca wojny. Po zakończeniu światowego konfliktu, zdecydowana większość rodzin szczęśliwie wróciła do Dereźni.
Z tej okazji w imieniu mieszkańców wsi Dereźni oraz Komitetu Organizacyjnego, pragniemy zaprosić wszystkich chętnych na uroczystość upamiętniającą 80 lat wysiedlenia wsi Dereźnia, które odbędą się 23 lipca 2023 roku o godzinie 15:00. Miejsce uroczystości - plac przy remizie OSP. W programie przewidziana jest Msza Święta, pokaz grupy rekonstrukcyjnej „Wir” z Biłgoraja, wystawa historyczna oraz koncert patriotyczny.
Michał Kańkowski
p.o. prezesa Biłgorajskiego Towarzystwa Regionalnego
Ewa 12:51, 05.02.2024
0 0
Mój tata mieszkał wtedy w Derezni Zagrody miał 11lat nazywał się Jan Obszanski syn Jana i Emilii zd Zusman 12:51, 05.02.2024
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu bilgoraj.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz