Wiadomości - Aktualności
Mord partyzantów na Rapach. Część III zamordowanie polskich partyzantów
Dodał: red Data: 2019-07-05 21:58:00 (czytane: 1632)
Zanim samochody, wiozące skazanych na śmierć, dotarły do tego lasu, doszło w międzyczasie do uwolnienia się kilku więźniów i ich brawurowej ucieczki. Zdecydowali się na nią właśnie trzej partyzanci z tej samej piątki, którą Niemcy w pośpiechu niezbyt dokładnie powiązali pod budynkiem Gestapo.
Kwiaciarnia HANUŚ Anna Klecha - bukiety ślubne, dekoracje weselne, kwiaty

ul. Kościuszki 121. 23-400, Biłgoraj
Pierwszy wyskoczył z samochodu Zygmunt Hanas ps. „Wilczur”, za nim zrobili to samo Piotr Kaczmarczyk ps. „Olcha” oraz Jerzy Dzieduszko ps. „Zając”. Niestety eskortujący ich oprawcy zorientowali się szybko w sytuacji i posypały się serie z broni maszynowej. Piotr Kaczmarczyk i Jerzy Dzieduszko zostali zaraz trafieni śmiertelnie, ale za to uciekł w głąb lasu, mimo odniesionej wtedy rany postrzałowej, Zygmunt Hanas. Nie wiemy dlaczego pozostali więźniowie, którzy także mieli rozwiązane ręce, nie zdecydowali się na ratowanie swego życia. Być może strach, wycieńczenie, a nawet sama myśl o kolejnym maltretowaniu przeważyła w tym momencie. W każdym bądź razie pozostali podnieśli nawet krzyk, iż w zamian za to wszyscy zginą przez nich, zapominając o wydanym na siebie nieodwołalnym wyroku śmierci.
Na miejsce zbrodni ciała obu zabitych żołnierzy AK przywiózł służbowym samochodem gestapowiec Arendt, ciągnąc je za nogi, jak upolowaną przez siebie zwierzynę, tzn. bez jakiegokolwiek szacunku dla zwłok ludzkich. Widzimy teraz, jak przywiezionych do tego lasu partyzantów Niemcy pędzą od razu do wykopanego dołu, zadając im po drodze dotkliwe ciosy ze wszystkich stron, nie tylko kolbami swych karabinów, lecz także podkutymi butami żołnierskimi. Przyczynia się to do połamania im nosów, szczęk dolnych oraz górnych, żeber, kończyn, a w kilku przypadkach nawet do uszkodzenia czaszek. Ich ból i rozpacz stają się z każdą minutą coraz większe.
I tak będzie do momentu, aż wszyscy pojmani po bitwie pod Osuchami, wraz z uwięzionymi wcześniej, zostaną zapędzeni do wspólnego grobu. Najgorsze jest zwłaszcza to, że czekający na swoją kolej widzą przerażający los tych, co idą przed nimi. Po prostu piekło na ziemi. Ich męki nie mają jakby końca, gdyż dopiero po tym bestialskim pobiciu oraz zapędzeniu do wspomnianego dołu, hitlerowscy zbrodniarze dokonali rozstrzelania partyzantów, stojąc nad ich skłębionymi i zmasakrowanymi ciałami.
Ekshumacja wykazała, iż oprawcy kierowali im pociski w tył głowy lub też w plecy, ponadto że ich ciała zostały złożone w dole o rozmiarach 3 na 7 m w sposób nieuporządkowany, w różnych pozach, aczkolwiek twarzami do ziemi. Podobnie jak w Katyniu i innych miejscach kaźni, mordercy nie pozbawili zabitych rzeczy osobistych, ponieważ byli pewni, że ta zbrodnia wojenna nigdy nie wyjdzie na jaw. Jednak zło nie mogło zwyciężyć. W końcu odnaleziono ich zbiorową mogiłę, mimo jej dokładnego zamaskowania, chociaż przypuszcza się, że Niemcy zgładzili w tym lesie znacznie więcej osób. Ich grobów oczywiście nie odnaleziono do dzisiaj.
Chwała wszystkim zamordowanym! Obyśmy zawsze pamiętali o ich męczeństwie!
/Piotr Flor/
Reklama.
Tagi: piotr flor mord partyzantów na rapach narracja historyczna biłgoraj
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.239.109.55