Wiadomości - Aktualności
Mord partyzantów na Rapach. Część II wyprowadzenie więźniów z budynku Gestapo
Dodał: red Data: 2019-07-04 22:49:58 (czytane: 1400)
Autorem materiałów jak i wprowadzenia do inscenizacji Bitwy pod Osuchami jest Piotr Flor, prezes Biłgorajskiego Towarzystwa Regionalnego. Tydzień temu obchodziliśmy uroczyście 75. rocznicę największej bitwy partyzanckiej, stoczonej na ziemiach polskich z regularną armią niemiecką, oddając cześć tym, którzy wierni przysiędze złożonej Bogu i Ojczyźnie, oddali za nią własne życie. Jednak bitwa, stoczona pod Osuchami, nie stanowiła jeszcze końca walki z hitlerowskim okupantem...
Agencja reklamowa ALFAMEDIA - ulotki, plakaty, foldery, kalendarze,strony www

ul. Konopnickiej 7. 23-400, Biłgoraj
Reklama.
Z budynku Gestapo wyprowadzono sześćdziesięciu więźniów. Wśród nich, oprócz schwytanych po bitwie żołnierzy Armii Krajowej oraz Batalionów Chłopskich, jest także kapłan, ks. Jan Klukaczyński, podobnie traktowany do pozostałych, czyli jako bandyta. Po przewiezieniu stąd na odległość zaledwie dwóch i pół kilometra wszyscy zostaną potajemnie i bestialsko zamordowani przez Niemców, wbrew postanowieniom konwencji genewskiej z 1929 roku, podpisanej przez ponad 40 ówczesnych państw, zabraniającej brania odwetu względem jeńców.
Jest wtorek 4 lipca 1944 roku, godzina czwarta. Za chwilę wzejdzie słońce. Przez bramę, która znajdowała się dokładnie w tym miejscu, gdzie obecna ul. Wandy Wasilewskiej łączy się z główną arterią Biłgoraja, wjeżdżają do obozu przejściowego samochody ciężarowe. Nieco wcześniej, bo ok. 3.30 odczytano już wyrok skazanym bezprawnie na śmierć partyzantom, uznający ich dla wygody katów, nie za walczących żołnierzy, tylko za bandytów. A wszystko po to, by niemieccy oprawcy mogli do woli wyładować cale swoje zezwierzęcenie na bezbronnych i wycieńczonych ludziach.
Warto wiedzieć, że zwyrodnialcy spod znaku swastyki hitlerowskiej, by stać się jeszcze bardziej okrutnymi i bezwzględnymi mordercami, zagłuszyli wcześniej resztki swojego człowieczeństwa sporą ilością alkoholu. Krzyczą więc i popędzają więźniów, traktując ich jak zwierzęta przeznaczone na rzeź. Za chwilę każdemu ze skazanych, pozbawionemu częściowo odzienia, powiążą drutem ręce na wysokości nadgarstków i nastąpi ich załadunek na ciężarówki.
Ale najpierw Niemcy podzielą wszystkich na dwie grupy po trzydzieści osób, by w ten sposób mieć pełną kontrolę nad nimi, po czym każą im wchodzić na samochody wojskowe po pięciu na raz, by tam wiązać ich dodatkowo razem ze sobą, na wypadek ucieczki. Wśród oprawców znajduje się m. in. szef Gestapo w Biłgoraju Waldemar Trautwein, jego zastępca, a przy tym zbrodniarz wojenny Robert czy Roman Kolb, komendant obozu Karl Ihrle, a także nie mniej bezlitośni Leon Arendt oraz Aron.
W tym zamieszaniu, a może wskutek wypitego alkoholu jedną z takich piątek krępują zbyt niedbale. Zupełnie przypadkowo tworzą ją: Zygmunt Hanas ps. „Wilczur”, Piotr Kaczmarczyk vel Kaczmarek ps. „Olcha”, Jerzy Dzieduszko ps. „Zając” i dwaj żołnierze z oddziału poległego niedawno pod Osuchami por. Józefa Steglińskiego ps. „Cord”, tj. Józef Kanty ps. „Nowy” oraz Jan Dzido ps. „Jaskółka”.
Niektórzy mają jeszcze nadzieję, że jakoś ujdą z życiem, że to może jeszcze nie koniec. Niestety wśród wyprowadzanych nie ma już Wandy Wasilewskiej, gdyż Niemcy wywieźli ją razem z kilkoma innymi partyzantami co najmniej tydzień wcześniej do lasu na Rapach, gdzie również potajemnie ich zamordowali.
Brakuje tu także ujętego w bunkrze pod Gozdem Huciańskim Zbigniewa Sobieszczańskiego ps. „Piorun”, przekazanego wówczas katom w Zamościu, którzy dokładnie 20 lipca 1944 roku, czyli niemal dwa tygodnie po zbrodni pod Biłgorajem, w podobny sposób pozbawili go życia.
Z całej szesnastki kursu Młodszych Dowódców Piechoty AK zdołał szczęśliwie zbiec w drodze do Biłgoraja jedynie Zbigniew Laszko ps. „Leszek”, należący do sekcji łączników Komendy Obwodu Biłgorajskiego AK, dzięki czemu uniknął ich straszliwego losu. Po załadunku pierwszej grupy więźniów, samochód opuszcza teren obozu przylegającego do budynku Gestapo. Wkrótce pojedzie za nim druga zapełniona ciężarówka. Konwój śmierci kieruje się do przygotowanej w wielkiej tajemnicy mogiły dla nich, a w zasadzie zwykłego dołu, głębokiego na 2 metry, wykopanego w lesie na Rapach.
/Piotr Flor/
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.239.109.55